Święta Bożego Narodzenia tuż, tuż. Jeszcze dwa dni i zasiądziemy razem z rodziną, znajomymi, przyjaciółmi aby wspólnie spożyć wieczerzę wigilijną. Zanim rozpoczniemy delektowanie się przygotowanymi potrawami, najpierw; przełamiemy się opłatkiem złożymy sobie życzenia i spojrzymy w oczy. Musimy zrobić wszystko aby nikt nam nie przeszkodził w byciu razem, żadna telewizja, rozmowy o niczym, zbyt duże skupienie się na posiłku. Musimy się spotkać. Kolacja wigilijna w swojej najgłębszej istocie ma ten jeden cel: spotkać się. Jest to czasami trudne. Nasze życie pokazało nam, jak ciężko odstawić urazę do kogoś na bok. Przy stole wigilijnym musi dojść do spotkania. Inaczej wszystko na nic. Jest taki rodzaj w literaturze jak opowieści wigilijne (np. Dickens). Są to zazwyczaj krótkie utwory opowiadające o dziwnych zdarzeniach mających miejsce w Święto Bożego Narodzenia. Opowiem (opiszę) Państwu pewną historię, którą miałem okazję wysłuchać kilka lat temu, kiedy pracowałem dla bardzo dużej ogólnopolskiej firmy. Podczas rozmowy z jedną kobietą, kiedy już kończyliśmy nasze spotkanie (a był to czas przedświąteczny). Pani opowiedziała mi o pewnej przygodzie którą przeżyła jej koleżanka; Postanowiłam spędzić te święta trochę inaczej. Napisałam mazakiem na kartce papieru ogłoszenie, że zapraszam do siebie na wigilię wszystkie osoby które czują się samotne. Dopisałam również aby potwierdzić swoje przybycie telefonicznie. Mieszkam w Poznaniu na dość dużym osiedlu. Dni mijały nikt nie dzwonił. Trzy dni przed Wigilią zadzwoniły dwie osoby a dzień przed kolejne trzy. Wieczerzę rozpoczęliśmy punktualnie o godzinie szesnastej. Przyszły trzy kobiety i dwóch mężczyzn. Podczas posiłku trochę rozmawialiśmy, gdy już zjedliśmy ciepły posiłek, przystąpiliśmy do deseru zaparzyłam kawę, i pochłonęliśmy ciasto które przyniosły zaproszone kobiety. Spotkanie przebiegało, spokojnie, trochę nieśmiało. Po trzech godzinach pożegnaliśmy się, dziękując sobie wzajemnie za wspólnie spędzony czas. Nie spotkaliśmy się już więcej, natomiast od tego momentu kłaniamy się sobie na ulicy. Kiedy już zostałam w domu sama, zastanawiałam się nad pewnym faktem, dotyczącym osób które odwiedziły mnie na wigilii. Spotykałam je w sklepie, na ulicy, w kościele, i co ciekawe nigdy nie przypuszczałabym, że właśnie te kobiety są samotne (czują się samotne).Znałam te twarze, mijałyśmy się czasami na osiedlu. Ostatnią rzeczą jaką bym przypisała spotkanym na kolacji paniom to samotność. Ta wigilia wiele mnie nauczyła: zdałam sobie sprawę; jak mało wiemy o innych osobach, jak niesłuszne sądy wyciągamy z sposobu zachowania się drugiej osoby, rodzaju ubioru czy samochodu którym ktoś jeździ. W spotkaniu z drugim człowiekiem najlepiej gdzieś tam za drzwiami zostawić wszystkie swoje, pomysły, teorie, dyplomy, otworzyć się na dialog i pozwolić sobie na pozytywne zdziwienie potencjałem który posiada każda osoba.
Pozdrawiam i zapraszam na spotkanie dr Piotr Kuśmider
imago: Cristina Coral.