W końcu, gdy już zrobimy coś wspaniałego, dobrego. Coś, co może zachwycić innych, dodać nam jakiejś chwały, przysporzyć sympatię innych osób. Wtedy nagle, świadomie lub nieświadomie, jakimś małym gestem, słowem, wszystko zniszczymy. Tak, jakby to nam samym zależało na tym, abyśmy jednak przegrali, ponieśli klęskę, czy narazili się na śmieszność, a nawet litość. Pcha nas do tego, bliżej nieokreślona z naszego punktu widzenia siła. Moc która gdy już wszystko idzie dobrze, upomni się o swoje, i spowoduje, że to my sami wszystko popsujemy. W największym skrócie; siły o których piszę to nasze dzieciństwo, chwile, odrzuceń, smutku, płaczu z powodu doznawanej krzywdy. Siły te są tak silne, i tak głęboko siedzą w naszej psychice, że co jakiś czas muszą wyjść na zewnątrz, i dać o sobie znać. My zaś musimy je pokornie nakarmić dostarczając im przeżywanego z powrotem poczucia wstydu, smutku, złości której nie mogliśmy okazać, poczucia klęski, czy nawet; bycia odtrąconym, osamotnionym. Proces o którym piszę jest dość skomplikowany, bywa, że bez pomocy specjalisty nie poradzimy sobie z tym wiecznym psuciem swojego życia. Pozdrawiam wszystkich, wszystkich bez wyjątku. Dobrej spokojnej, jesiennej niedzieli. Foto: Iwona Buzarewicz #psycholog Psycholog Gorzów. Zapraszam dr Piotr Kuśmider tel.607930463.